sobota, 20 czerwca 2015

WSPOMNIENIA Z WAKACJI - NIEMCY

Planuję cztery posty z wakacji, to jest tyle, w ilu krajach byłam w maju. Może nie będą kolejno, może coś między nimi będzie dla urozmaicenia :).
Pierwszy kraj to NIEMCY i ostrzegam, post jest długi ! Byliśmy tam trzy dni. Przyjechaliśmy wieczorem na camping w pobliżu Jeziora Bodeńskiego w deszczu. Całą noc lało i następnego dnia do południa. Może ta kaczka z ciekawą "ozdobą" na głowie, spacerująca w pobliżu naszego domku, była z deszczu zadowolona, 



ale mokra po spacerach Pepa



i my, z pewnością nie. Gdy tylko przestało, pojechaliśmy do uroczego Lindau ( Bawaria) nad Jeziorem Bodeńskim, którego stara część miasta jest na wyspie. W rogu jakieś domu pięła się glicynia, 



były ciekawe uliczki  



i domy




oraz wieża.


Był piękny stary ratusz, 


którego tył też był ciekawie zdobiony.


Przy jeziorze kolejna wieża,


z którego okna zwisał długi warkocz. Może ktoś miał się po nim wspiąć i uwolnić kogoś :)


Ciekawe wejście do portu.


Następnego dnia niebo było szare, ale na szczęście nie padało i pojechaliśmy zobaczyć zamek Neuschwanstein Ludwika II, którego budowę rozpoczęto w 1869 roku. Od dawna chciałam go zobaczyć.


Byliśmy przy nim




 i w nim, gdzie zdjęć nie wolno było robić. Prawdę mówiąc wnętrza mnie nie oczarowały, było tam dla mnie zbyt mroczno, ale i było co podziwiać.
Najładniejszy widok na zamek jest z mostu nad wąwozem.



Jeszcze jedno spojrzenia na zamek


 i jedziemy do neobarokowego pałacu Linderhof, będącego też własnością Ludwika II. Został on wybudowany w latach 1874-1878. 


Widok z poziomu fontanny,


w której była zabawna rybka.


Widok za pałacem.



Trzeciego dnia najważniejsza dla mnie była pogoda. Bardzo bałam się deszczu, bo w planach była Wyspa Kwiatów Mainau na Jeziorze Bodeńskim. Byłam tam niecałe cztery lata temu we wrześniu (post-> link ) i byłam ogrodem oczarowana. W tym roku byłam zachwycona, bo wiosenny ogród bardziej mi się podobał. Przypominał momentami ogród w Keukenhof. Teraz już nic nie będę pisać. Teraz tylko patrzcie i cieszcie się kolorami kwiatów i motyli jak ja się cieszyłam.













To był bardzo duży motyl


Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca postu :))).

poniedziałek, 8 czerwca 2015

ODPOCZYNEK Z CÓRKĄ PO WAKACYJNYCH WOJAŻACH

Wakacje już za mną. Byliśmy w czterech krajach: Niemczech, Szwajcarii, Francji i Austrii. Wróciłam, prawdę mówiąc, zmęczona. To nie był czas odpoczynku, tylko zwiedzania, zwiedzania oraz oglądania górskich widoków i jezior, jeśli były widoczne, bo pogoda nie zawsze była łaskawa. Były dni, że padał deszcz i było zimno, były dni pochmurne, ale na szczęście było i kilka słonecznych.
Przywitam Was jednak, po wakacyjnej przerwie, nie wspomnieniami z nich, one będą w następnych postach, ale z miłego ostatniego majowego weekendu spędzonego z córką.
Jeszcze przed moim wyjazdem na wakacje miałyśmy zaplanowany wyjazd i pojechałyśmy. Pierwszego dnia był zamek w Mosznej, czas na spokojny spacer w parku, odpoczynek na ławeczce, kawę i ciasteczko w kawiarni, rozmowy. Nie musiałam nigdzie się spieszyć, jak było na wakacjach, żeby zobaczyć wszystko, co było zaplanowane przez przez mojego męża, który uważa, że jedzie się za granicę po to, by zwiedzać, a nie odpoczywać. Ja uważam, że powinien być czas na jedno i drugie. W tym roku jednak wyszło prawie tak, jak chciał mąż, a głównie winna temu była pogoda, która nie sprzyjała moim planom :(. Już dość dygresji, wracam do tematu głównego. 
100 letni (w obecnym kształcie) bajkowy zamek w Mosznej już dawno  chciałam zobaczyć. Chciałam podziwiać tą budowlę z 99 wieżami i wieżyczkami, w którym jest 365 pomieszczeń. Trzeba przyznać, że Franz Hubert ( niemiecki ziemianin i przemysłowiec), właściciel, pomysłodawca           i budowniczy zamku miał fantazję.
Blisko zamku jest staw, który w miał w części takie kolory


i skąd popatrzyłam na zamek.



Później podziwiałam szczegóły na zewnątrz









i wewnątrz zamku.








Następnie alejką za fontanną



poszłyśmy na długi spacer do uroczego zamkowego parku, gdzie kwitło wiele rododendronów.











Po spacerze był obiad w restauracji, a następnie pojechałyśmy do miejsca, gdzie miałyśmy nocować. Było to spokojne miejsce przy lesie, gdzie siedząc przy stawie i słysząc kumkanie żab, przegadałyśmy prawie dwie godziny. 



Nie umknęły nam jednak widoki zachodzącego słońca.





Następnego dnia po dobrym śniadaniu i pospacerowaniu po pobliskim terenie  pojechałyśmy do Lipna (nadleśnictwo Tułowice), gdzie jest ogród dendrologiczny. Był spacer wśród zieleni, ciekawych drzew i kwitnących różaneczników. 











To był wspaniały weekend i dziękuję córce za niego :))). Odpoczęłam, mimo iż to był i aktywny wypoczynek. Było jednak spokojnie i był czas na to co lubię, tzn. zwiedzanie tego co mnie interesuje, spacerowanie wśród przyrody, na dosłowny odpoczynek, siedząc na ławeczkach tu i tam oraz na "pogaduchy".