Ostatni weekend, a właściwie wydłużony, bo od piątku do niedzieli, spędziłam w mojej "budzie" w Szczyrku. Było odświeżanie jej po zimie. Trzeba było odkurzyć, umyć co trzeba, wywietrzyć pościel, itd. Nie byłam w niej 5 miesięcy.
Jak widać na zdjęciu zieleni w lesie jeszcze mało, ale chodziło po nim słoneczko i to najważniejsze.
W tym trochę jeszcze jesiennym lesie szukałam oczywiście wiosennych kwiatków.
Kwitł jeszcze wawrzynek.
Kwitł już żywiec gruczołowaty.
Spacerując patrzyłam nie tylko w dół, ale i w górę i zobaczyłam rudzika, mojego ulubionego ptaszka.
Była miodunka,
a Pepa, która mi towarzyszyła na spacerze chodziła też w strumyku.
Podbiał też ciszył swoim widokiem,
tak jak i pszczółka przy lepiężniku białym.
Miłośnik Pepy dalej się w nią wpatrywał ,
a ona się ciągle patrzy na niego z oddali.
Teraz działam w moim ogródku, a nie jest mi łatwo z moim nowym biodrem i konsekwencją poprzedniego, bólem kręgosłupa, ale chcę dalej się nim cieszyć, więc pracuję i brakuje mi czasu na odwiedzanie Was. Myślę, że nie tylko ja cieszę się wiosną i ona jest teraz najważniejsza i cieszy, a blog cierpi na tym niestety :(.