niedziela, 20 marca 2016

BYŁY SPACERY I BYŁ OGRÓDEK.

To, że mnie częściowo dorwała wiosenna chandra nie znaczy, że siedzę w domu i czekam na zmianę pogody. Aż tak źle nie jest. Staram się jak najczęściej gdzieś wychodzić, mimo szarego nieba. Byłam na spacerze z synem, wnuczką, no i oczywiście z Pepą w parku w Kazimierzu.


Wnuczka na widok kaczek w stawie



 zaczęła tańczyć "kaczuszki" :).



Jest tam mini-zoo i najbardziej ją zdziwiła arui grzywiasta, która położyła się w błocie i rogami rzucała je na siebie.




Kolejne wyjście było z córką, synem i wnuczką. Niestety padający co chwilę deszcz nie pozwolił na spacer w plenerze. Pojechaliśmy więc zobaczyć zamek w Będzinie. Jest to średniowieczny zamek z XIV wieku pamiętający czasy Kazimierza Wielkiego. Był on wielokrotnie niszczony. Odbudowany został w 1956 roku. Znajduje się w nim Muzeum. Zamek jest na wzgórzu w centrum miasta. 






Wnuczka wyszła z zamku z "ozdobą" na czapce :)



Koniec tygodnia, to nareszcie słońce na niebie, więc byłam   w  ogródku, aby nacieszyć oczy kwitnącymi kwiatkami. Byłam oczywiście z Pepą.
Kwitną krokusy i pszczoły już zbierają pyłek, 






Ja oglądałam kwiatki, a Pepa szalała.



Są ciemierniki, 



pierwiosnki,  



przylaszczki.



Pepę najbardziej zainteresowały wrzośce.


Przebiśnieg i śnieżyca ślicznie wyglądały na tle niebieskiego nieba.


Dzisiaj jest pierwszy dzień astronomicznej wiosny, no i przywitało mnie znowu szare niebo :(((


czwartek, 10 marca 2016

JEST MI PRZYKRO :(

Ciężkie ołowiane chmury na niebie, przez które tylko czasami promienie słoneczne się przedostają, rzadko widoczne niebieskie niebo, deszcz, śnieg, wiatr, zimno. Taka pogoda przez już długi okres czasu sprawia, że mój nastrój się pogarsza, zaczyna mi brakować sił i ochoty do jakiegokolwiek działania. Dotyczy to niestety również bloga. Próbuję się jednak nie dać temu temu zniechęceniu, czego dowodem jest dzisiejszy post. Nie obiecuję jednak, że będę bardzo aktywna w odwiedzaniu Waszych blogów. Będę się starać, ale nie będę zmuszać. Jest mi przykro z tego powodu.
Na sobotę zapowiadana prognoza pogody była dość optymistyczna, więc wyciągnęłam męża na wycieczkę         w okolice Gliwic.
Na początek był Chudów, gdzie jest częściowo odbudowany zamek, który powstał najprawdopodobniej w latach 30-tych XVI wieku.


Przed zamkiem jest głaz narzutowy o wadze 18,4 tony,


a w pobliżu rośnie topola kanadyjska "Tekla" z XVIII wieku. Ma ona ponad 30 m wysokości, a w obwodzie ma 7,24 m. Ma też dziuplę (za drzwiami), która należy do największych w Polsce. Zamknięto dziuplę drzwiami, bo były próby podpalenia drzewa.


Spacerując po  terenie przy zamku i to drzewo mi się spodobało, chociaż już chyba martwe. Przypomina mi skaczącego psa :)


Następnie pojechaliśmy do Gliwic zobaczyć Zamek Piastowski, którego początki sięgają połowy XIV wieku       i który przebudowywany był na przełomie XIV i XV wieku. Taka budowla przetrwała do dzisiaj. Oczywiście przechodziła gruntowną renowację.


Spodobało mi się, jak rządkiem na dachu wieży zamkowej  siedziały gołębie :)


Byliśmy też na Rynku.






Kolejnym miejscem i właściwie głównym celem wyjazdu była pałac w Pławniowicach. Został on wzniesiony w latach 1882-1885. W pałacu jest Muzeum, ale czynne dopiero od miesiąca kwietnia. Wokół rezydencji jest park o pow. 2,4 ha z ciekawymi drzewami i krzewami.









Po wyjściu z terenu zamku popatrzyłam jeszcze w okno budynku na przeciw, gdzie ładnie się odbijała część zamku.


Czekam na wiosnę, na zieleń, na niebieskie niebo i słońce.   Z pewnością nie jestem odosobniona w tym oczekiwaniu :). Mam nadzieję, że wkrótce tak stanie, energia mi wróci         i znowu mi się będzie bardziej chciało chcieć !