niedziela, 29 lipca 2012

W PARKU

W ogródku nie wiem, czy z powodu silnego wiatru jaki był, czy z powodu ilości wiszących jabłek złamała się jedna odnoga drzewa. Jest to jabłoń, której owoce są dojrzałe dopiero od końca sierpnia.


 Takich koszyków, a są na prawdę spore, było co najmniej siedem. Jabłka nie są jeszcze smaczne do jedzenia, ale coś trzeba było z nimi zrobić. Część została obrana ze skórek ( praca uciążliwa, bo jabłka małe), potarta i włożona do słoików. Będą na szarlotkę. Z części został zrobiony sok. Jednak jeszcze zostały, ale przypomniało mi się , że niedaleko mojego miejsca zamieszkania jest park, gdzie jest mini zoo. Poprosiłam syna abyśmy tam pojechali. Syn wziął córkę, jabłka daliśmy na dół jej wózka i przy okazji był wspaniały spacer.
Jest to park, a właściwie las z wytyczonymi dróżkami i gdzie jest sporo stawów po dawnych wyrobiskach górniczych. Popatrzcie jak jest uroczo.






Młoda łyska pływała po stawie,


a obok na ukwieconym polnymi kwiatami trawniku zakochana para modraszek siedziała  na kwiatku.  


Tutaj po drugiej stronie stawu wędkarze mają swoje stanowiska.



Dotarliśmy wreszcie do mini zoo. Są kozy, muły, daniele, sporo ptactwa. Tam wsypaliśmy jabłka do specjalnie na ten cel przygotowanej skrzyni. Niech opiekun zwierząt decyduje, czy mogą być ich pokarmem. Zwierzęta oczywiście na widok ludzi podchodzą blisko do krat, a ja nie lubię zdjęć zwierząt za nimi. Udało mi się zrobić zdjęcia tylko muła


i młodego, drzemiącego daniela, bez nich.



Na koniec jeszcze taki widok


i wracamy do domu.

Następny post będzie dopiero w przyszłym tygodniu, bo w czwartek wyjeżdżamy na Słowację w określonym celu. W jakim, o tym będzie po niedzieli.

czwartek, 26 lipca 2012

ŻYCZENIA DLA NOWYCH KWIATÓW

Zima zabrała sporo kwiatów i co jakiś czas dokupuję nowe, aby zapełnić puste miejsca na rabatach. W sobotę kupiłam hibiskusa bylinowego. Ma na sobie krople deszczu,bo niestety jeszcze w tym dniu trochę padało.



Wczoraj wzbogaciłam swój ogródek o ślicznego penstemona.



Jakiś czas temu udało mi się kupić sadzonkę budlei, ale miałam wątpliwości czy uda się jej zakwitnąć w tym roku, bo była dość mała. Jednak tak :-) i motyle będą miały na czym siadać.


Życzę im i wszystkim innym, aby miały tyle słońca ile te "słoneczka" teraz kwitnące,









ile go jest na jabłku na drzewie wiszącym




i na roślinach, które rosną przy "oczku" i w wodzie się przeglądają.




I jeszcze czegoś im życzę, oby ten pająk nie oplatał ich swoją pajęczyną, niech się zajmie tym kolegą na dole.



piątek, 20 lipca 2012

PADAŁO, PADAŁO, ALE NA TROCHĘ PRZESTAŁO

Ostatnio pogoda nie była dla nas łaskawa. Padał deszcz, grad, silnie wiało i słońca na niebie nie było widać. Tylko ten czerwony mieczyk na chwilę rozweselił pochmurne niebo,



z którego momentami lało okrutnie.




Lilie miały już dość deszczu, który niszczył ich płatki,




a ta się jeszcze nie rozwinęła, a krople deszczu "biły" ją.




Na trawniku było tak mokro, że wyrosły mi grzybki.






Ale wreszcie przestało padać, lilie są szczęśliwe i z pewnością ładniej teraz wyglądają.










Wracając z ogródka na takie niebo patrzyłam 




i ciekawe zapowiedzią jakiej pogody jest na jutro. Mam nadzieję, że nie deszczu :-).

niedziela, 15 lipca 2012

ŁADNE I NIEŁADNE "STWORY" WŚRÓD KWIATÓW

Pierwszy z pewnością śliczny ( rusałka admirał ), ale "ukradziony" z sąsiedniego ogródka :-(.




Lilia  jest moja, nie sąsiada.




Tego zobaczyłam kosząc trawę. Pobiegłam po aparat i po powrocie już go nie widziałam. Poruszyłam lekko listkami  kwiatka i wyszedł - pasikonik zielony.




A to mój pierwszy kwiatek cynii.




Takiego jeszcze u mnie nie widziałam. Na liściach truskawki siedział siwoszek błękitny (szarańczak).




To moja w tym roku zasadzona jeżówka i kwitnie.




Że też temu ślimakowi nie kręci się w głowie.




Lubię tego liliowca, jego delikatne kolory, mimo iż go mam od zawsze.




W oczu wodnym na liściach lilii zamiast żabek siedzą pluskwice poślizgowe.




I  jeszcze jedna lilia.




A te "stwory" z czego zrobiłam, chyba się domyślacie.


wtorek, 10 lipca 2012

RELACJA Z WYJAZDU Z WNUCZKĄ

Po drodze był miły widok. W gnieździe na wysokim słupie elektrycznym bociania rodzinka :-).



Po przyjedzie na miejsce przyszła burza, no i oczywiście deszcz. Po nim las parował,




a  krople wody zdobiły naparstnicę rosnąca przy lesie




i wisienki u kogoś w ogródku.




Wnuczka nie lubi specjalnie plażowania, ja zresztą też, więc trochę pozwiedzaliśmy. Pojechaliśmy do Cieszyna, miasta założonego najprawdopodobniej w 810 roku przez trzech synów króla Leszka III. Bolko, Leszko i Cieszko,  po długiej wędrówce zatrzymali się przy źródle i na pamiątkę założyli to miasto. Tak wygląda obecnie miejsce, gdzie jest źródło.



Ten gołąb   wpatrujący się w wodę w fontannie na Rynku, z pewnością nie liczy monet w niej leżących, ale chciałby się napić. Niestety nie sięga do niej, a szkoda, bo było tak gorąco :-(. 


Poszliśmy jeszcze na wzgórze zamkowe, gdzie  oglądaliśmy miedzy innymi Piastowską Wieżę z XIV wieku,




a przy niej na ziemi panią ziębę.




Byliśmy też na Słowacji. Oglądaliśmy  Zamek Streczno nad rzeką Wag, niestety tylko z dołu, bo było dla nas zbyt gorąco, aby się tam wspinać


 


oraz żywy ( mieszkają tam nadal ludzie) skansen słowackiej architektury ludowej w miejscowości Vlkolinec koło miasta Rużomberk




i popatrzyliśmy na Zamek Orawski. Jego wnętrza znamy, bo już w nim byliśmy.  


Wnuczka radziła sobie z upałem. Brała krzesło turystyczne, książkę do czytania i szła do strumyka.




Piesek oczywiście też się w nim chłodził.




A ja szukałam motyli, ale nie miałam szczęścia tym razem. Mam tylko dwa. Pierwszy to rusałka drzewoszek ( tak mi się wydaje), 




a drugi to niestrzęp głogowiec.



Jestem z wyjazdu zadowolona i wydaje mi się, a właściwie jestem pewna , że wnuczka nie żałuje pobytu z "wapniakami" :-).