czwartek, 28 czerwca 2012

CIESZY MNIE W OGRÓDKU

Wiele kwiatów nie zobaczę już w swoim ogródku, bo zmarzły :-(, ale cieszę i tak widokami z niego :-).
Zakwitła mi Zantedeschia, zwana błędnie kallą, dziko rosnąca w Afryce Środkowej i Południowej, gdzie rośnie na mokradłach, które wysychają w okresie letnim. Wśród kilku jej gatunków jest tylko jeden, który uprawia się w ogrodach, a mianowicie Zantedeschia aethiopica. Nazwy straszne do zapamiętania, ale kwiaty piękne do oglądania, każdy jest inny. Popatrzcie:




Zakwitła mi też róża Horcoexist, niski (do 1 m) krzew 
należący do rodziny różowatych. Została wyhodowana przez Collina Hornera w Wielkiej Brytanii w 1997 roku. Ja ją kupiłam 3 lata temu we Włoszech i bardzo się o nią bałam, czy przeżyje kolejną zimę. Jednak jest i kwitnie.



Lubię patrzeć na kwitnący krzew perukowca podświetlony promieniami słońca,


 na biedronki, nasze pomocnice przy niszczeniu mszyc


i na pszczółki zbierające pyłki kwiatowe. Nie wiem czemu ta usiadła na pąku kwiatowym, a może ona pije ?


Lubię też patrzeć na moje "oczko" wodne i słuchać plusku wody. Szkoda, że nie będą kwitły lilie ( nie ma pąków, są tylko liście i to małe) i nie ma w nim żab.




Zdjęcia powyższe robiłam już swoim aparatem, który odebrałam z kolejnej naprawy. Ciekawe jak długo będzie sprawny ?

sobota, 23 czerwca 2012

AMATOR ZIELONYCH JABŁUSZEK

Fiona na swoim blogu "Raindrops and Daisies" ogłosiła "Zielony dzień". Zabawa polega na umieszczeniu na zdjęciach czegoś zielonego.
Oto moja odpowiedź na jej wyzwanie:
Mam w ogródku jabłoń. 




Sporo jest na niej owoców, ale i sporo spada niedojrzałych.




Na te opadnięte mam chętnego. Jest nim mój piesek. Zobaczcie jak na ich widok się oblizuje.  




Dość oblizywania, bierze się do działania.Już sobie jedno jabłko wybrał




i je.




Chyba jeszcze nie skończył uczty.  




Wytarzać też się w nich lubi, czemu nie :-)




Tym postem łączę się z:

                                             Photobucket

( Łącze jest dalej, a obrazek z łączem jest po lewej stronie pod "Bawcie się tutaj" na drugim miejscu, jako stała zabawa. )

poniedziałek, 18 czerwca 2012

W DRODZE POWROTNEJ


Wracając z Bieszczad stanęliśmy na parkingu przed Tarnowem. Tam na tablicy informacyjnej przeczytałam o Zalipiu, wsi  z malowanymi domami i nie tylko. Było to prawie po drodze do domu, więc pojechaliśmy. Nie miałam jednak za dużo czasu na oglądanie, bo mąż się spieszył na mecz piłkarski, wiadomo EURO. Dlatego też oprócz  moich zdjęć, aby Was zachęcić do zobaczenia tego ślicznego miejsca,proszę zajrzyjcie do (link ->) WIKIPEDII .     
Do zdjęć z Zalipia  dodałam kwiatki z Bieszczad, żeby było przyrodniczo :-).




stokrotki


przetaczniak perski


dzwonek wąskolistny


bratek polny
Piec w domu.
gwiazdnica pospolita
Rower nie był eksponatem, miał właściciela, który go oparł o studnię z żurawiem.

Maki na polu

i kwiatki namalowane na suficie domu.

środa, 13 czerwca 2012

WIDOCZKI Z BIESZCZAD

Byłam 5 dni na wycieczce w Bieszczadach. Pogoda nie była zbyt ciekawa, czego się zresztą obawiałam, bo taką zapowiadały prognozy. Pocieszam się jednak, że mogło być gorzej. Mało było słoneczka, co zresztą będzie widać na zdjęciach.
Na początek taki widok.




Nie, nie mam zamiaru nikogo zakuwać w dyby, żeby oglądał mój post. One stoją na szlaku turystycznym ( na Małą Rawkę) i dziwię się, dlaczego? Chyba nie trzeba nikogo w nich unieruchomić, żeby patrzył na piękne zielone góry, kolorowe łąki, kwiaty i wszystko co ciekawe. Popatrzcie zresztą sami :







          Kwiatki powyżej, to dziko rosnące storczyki.







Pierwszy (jest już rozpoznany) to kuklik zwisły, a drugi to chaber Kotschego.





               
 A to są bodziszki ( leśny i drobny) oraz bniec.


Fruwało sporo takich motyli,




 na łąkach oprócz traw i kwiatów były owieczki,




a w lesie zagroda dla żubrów ( leśnicy chcą przywrócić żubry w Bieszczadach).




Coś jeszcze warto zobaczyć w Bieszczadach, tj. piece do tradycyjnego wypalania drzewa bukowe na węgiel drzewny, chociaż jak widać sporo przy tym dymu. 



wtorek, 5 czerwca 2012

MOJE ROZŻALENIA


Mam dwa powody, no może nawet  trzy, żeby czuć się rozżalona.
APARAT FOTOGRAFICZNY, jak pisałam, zepsuł się. Oddałam do naprawy w ramach gwarancji. Niestety uznano, że aparat zepsuł się z winy użytkownika. Nie miało to miejsca, bo aparat mi nigdy nie spadł, nie wpadł do piasku, nie padał na niego deszcz... Naprawa w serwisie Nikona miała sporo kosztować ( 38% wartości aparatu). Wiem, mogłam się z oceną nie zgodzić i działać dalej, ale trwałoby to "wieki ". Odebrałam go i oddałam do naprawy w serwisie fotograficznym. Cena naprawy była niższa. Nie naprawiono go do mojego wyjazdu i na wakacjach miałam aparat syna. Po powrocie odebrałam swój aparat z naprawy, zrobiłam trochę zdjęć i znowu jest w naprawie, tym razem gwarancyjnej. Znowu mam aparat syna, ale nie mogę i nie chcę ciągle od niego pożyczać.  On go kupił żeby robić  zdjęcia córkom na co dzień, na spacerach i wyjazdach. Nie wiem co robić, jak mój ciągle się będzie psuł. Wiem, co powiecie - kupić nowy. Nie jest to dla mnie takie proste kupić nowy i w miarę dobry aparat. Nie chcę jednak zrezygnować z robienia zdjęć i bloga. A może martwię się na zapas, może mój aparat będzie wreszcie skutecznie naprawiony :-).
STRATY W OGRÓDKU po zimie i po majowych przymrozkach.  Chodzę po ogródku, wykopuję martwe krzewy i kwiaty, dokupuję nowe rośliny i przesadzam moje, żeby nie było pustych miejsc. 
Nie zobaczę mojej białej budlei,na którą siadały motyle




i ślicznego hibiskusa.




To nie są jedyna straty. Nie ma już : irgi płożącej, pięciornika, caryopteris, akebii ( nie widziałam jeszcze jej kwiatów, bo była dopiero drugi rok), jeżyn bezkolcowych. Rododendrona "dorwał" po zimie jakiś grzyb, próbuję go ratować, ale czy mi się uda ? Róże pnące i hortensje na szczęście puszczają nowe pędy z ziemi. Kwiatów  nawet nie próbuję wyliczać, bo sporo ich brak. Jakby tego było mało to majowe przymrozki uszkodziły magnolię i jak na razie nie puszcza nowych listków, pnącze kiwi, milin, glicynię i nawet pnącą hortensję. Coś tam jednak kwitnie teraz:




Czosnek ozdobny, był w dwóch miejscach, a został "solo", 


bodziszek,
lawenda (tegoroczna)
                                   goździki,
                                piwonie
           i malutkie kwiatuszki obwojnika greckiego.


Dobrze, że chociaż truskawki już jem i będę mogła trochę ich zamrozić.



Papirus po spędzeniu zimy w domu wrócił do oczka wodnego 




i szkoda, że żabki z poniższego zdjęcia nie są w moim oczku, bo bym miała małe żabki :-), a nie mam :-(.



Jutro jadę na wycieczkę w BIESZCZADY ( Wetlina). W planie są spacery i objazdy, a wg prognoz pogoda nie będzie ładna. I to jest to moje trzecie rozżalenie. Mam jednak nadzieję, że nie będzie aż tak źle i porobię trochę zdjęć.

Ale jak popatrzę na mojego pieska, to mi się humor poprawia :-))).