W sobotę poszłam do mojego ogródka w nadziei, że zobaczę wiosnę. Po drodze patrzyłam jak ptaki poszukują jedzenie i z zazdrością patrzą na tego, któremu się udało coś znaleźć i chętnie by mu to zabrały.
W ogródku w niektórych miejscach jeszcze śnieg leżał, oczko wodne jeszcze zamarznięte, a Pepa chciała się napić.
Pięknie wyglądały wrzośce w promieniach słońca
i kwitł dopiero jeden przebiśnieg.
Widać oczywiście budzące się rośliny do życia, ale nic więcej ciekawego do pokazania jeszcze nie ma :(. Dlatego postanowiłam Wam pokazać jeszcze jedno miasto zFrancji. Będzie to ALBI. Jest to miasto na południu tego kraju, położone nad rzeką Tarn. Domy i inne budowle zbudowane są z czerwonej cegły, która wypalana jest z gliny pochodzącej z tej rzeki.
Nad miastem góruje ogromna wybudowana w latach 1282-1480 warowna katedra, która miła swoją wielkością odstraszać przed przybyciem do miasta heretyków.Katedra Sainte-Cecile ma 113 metrów długości i 35 metrów szerokości.Wieża kościelna ma prawie 80 metrów wysokości. Jest to największa na świecie ceglana katedra.
Surowa z zewnątrz , wewnątrz olśniewa pięknymi kolorowymi freskami i zdobieniami.
Mam nadzieję, że i to miasto we Francji Wam spodobało :).
Wczoraj miał być nowy post, no i oczywiście odwiedziny u Was, abyła awaria komputera:(. Miał już "humory" od kilku dni, denerwowałam się, ale dawałam jakoś radę do czasu, gdy odmówił mi całkowicie posłuszeństwa. Syn mi go na szczęście dzisiaj"uzdrowił" i znowu jestem z Wami :). Moja starsza wnuczka miała ferie zimowe i postanowiliśmy gdzieś pojechać. Wolę wycieczki w innych porach roku, bo jest ciepło, jest zieleń, można dłużej spacerować, no i zdjęcia są ciekawsze. Nie pojechaliśmy jednak tylko dla zdjęć , ale zobaczyć coś ciekawego w pobliżu naszego miejsca zamieszkania. Wnuczka nie była jeszcze w Siewierzu, więc zaczęliśmy od zobaczeniaruin gotyckiegozamku, który powstał w pierwszej połowie XIV wieku. Można było tylko popatrzeć z zewnątrz, bo wejście na plac zamkowy było zamknięte.
Pepa przy zamku zapadała się śniegu :).
Następny był Pałac Kawalera w Świerklańcu, wybudowany w latach 1903-1906 w stylu francuskiego neobaroku. Była to rezydencja rodu Donnersmarcków, a teraz jest tam hotel i restauracja.
Wokół pałacu jest park o powierzchni 154 ha ze strumykami, stawami, fontanną z rzeźbami Emmanuela Fremieta ( francuski rzeźbiarz). Tutaj z pewnością trzeba być wiosną lub latem, a nie zimą.
Kolejne miejsce, to pałac w Nakle Śląskim w stylu neogotyckim. Budowę jego rozpoczął w 1856 roku Hugo von Donnersmarck i do tego rodu on należał. Po II wojnie światowej była tam szkoła rolnicza, a w IV.2012 roku powstało Centrum Kultury Śląskiej. Przy pałacu jest park krajobrazowy.
Wnętrze jest ładnie odnowione
i są tam organizowane różne wystawy, wernisaże, warsztaty edukacyjne, spotkania.
Ostatnie miejsce, to zamek w Tarnowicach Starych (dzielnicy Tarnowskich Gór). Jest to zamek w stylu renesansu wybudowany w XVI wieku. Od 1820 roku należał do rodu Donnersmarcków. Po II wojnie został znacjonalizowany, stał się własnością PGR i niszczał. W 2000 roku właścicielem stał się Rajner Smolorz, który podjął się renowacji zamku i otoczenia.
Na drzwiach wejściowych do zamku wisi ładna kołatka,
a obok stoją :)
W 2011 roku nastąpiło otwarcie w pomieszczeniach zamku Centrum Sztuki i Rzemiosła Dawnego. Znalazł się tam nawet taki eksponat :)
Byłam w tym samym (klik->)miejscuna zimowym spacerze rok temu z córką, wnuczką, no i Pepą. Nie było śniegu. Jest to nad jeziorkiem Pogoria III, kilka kilometrów od mojego miejsca zamieszkania . Teraz byłam z córką i Pepą, no jest śnieg był, oraz słoneczko na niebie się pokazywało. Pojechałyśmy tam żeby Pepa się wybiegała i popatrzeć na ptaki wodne. Byłyśmy w miejscu gdzie z jednej strony rosną brzozy,
a z drugiej jest jeziorko, w którym oprócz nieba i one się przeglądały.
Pepa była bez smyczy, bo nie było blisko ptaków za którymi by z pewnością biegała, tylko w oddali mewy fruwały.
Ona gryzła znalezione suche gałęzie,
biegała
i nawet do wody weszła.
Po szaleństwie była już na smyczy i można było pójść tam gdzie były ptaki, koło mola.
Przy nim łabędzie na nasz widok wychodziły z wody licząc z pewnością na jakieś smakołyki,
a większość kaczek spokojnie sobie pływała przy filarach mola.
Z mola popatrzyłyśmy jeszcze na mewy
i łabędzia pływającego po niebieskiej wodzie.
Trochę nam już było zimno i skończył się spacer :)
Rośliny żyją w lasach, na łąkach, na bagnach, w parkach, w naszych ogrodach, w donicach, w wodzie, w sprzyjających dla nich warunkach. Czasami jednak wiatr lub ptak zaniesie nasiona w miejsca, gdzie z trudem znajdują warunki do swojego życia, a jednak dają sobie radę. Rosną na szczytach gór,
na ich zboczach,
na wysokim murze,
między skałami,
między ułożonymi kamieniami,
w piasku na plaży,
na ścianie domu,
przy wjeździe do garażu,
na drodze,
między szparami w mostku
i nawet wysoko na pomniku :).
Dzisiaj mijają 4 lata istnienia mojego bloga, czyli od jutra zaczyna się piąty ! Mam zamiar być silna, nie mniej jak rośliny powyżej, i mimo chwilowych rozterek, prowadzić go dalej, oraz cieszyć się nim, bo sprawiał i sprawia mi ciągle radość. Mam przecież Was, moich przyjaciół blogowych :)))