Sama codzienne domowe porządki, zakupy, gotowanie, spacery z Pepą, problemy zdrowotne, sprawy urzędowe, przeżywanie, tego, co dzieje się w moim kraju; strach, gdy wieczorem poczuję się niezbyt dobrze (skok ciśnienie), problemy z zasypianiem; żal, bo nie będzie tylu wyjazdów, jak było; obawa, czy dam radę przy pracach w ogródku, a czekam na to i na wiosnę; brak optymizmu, "szaro" (nie czarno) widzę moją przyszłość;
chwilowy, mam nadzieję, brak ochoty do wszystkiego, nawet do bloga.
Muszę jednak powiedzieć, że mogę polegać na moich dzieciach. Zawsze, gdy czegoś mi potrzeba, lub muszę gdzieś pojechać, spełniają moje życzenia. Ponadto bez mojej prośby odwiedzają mnie, dzwonią, zabierają na wyjazdowe spacery, a w planach są i dłuższe wyjazdy.
W sobotę było słonecznie i pojechaliśmy nad Pogorię III. Jest tam gdzie spacerować i na co patrzeć, dlatego dość często tam bywamy, a tym razem była i niespodzianka.
Słoneczko świeciło,
lód się i łamał (chyba mu ktoś pomagał) i topił.
Łabędzie chyba mają się już "ku sobie" :).
Kaczka dba o swoje piórka, aby spodobać się partnerowi :).
Byliśmy oczywiście z Pepą, ale
spotkaliśmy Pana, który był na spacerze ze swoim pupilem, ptakiem. Ptak swobodnie fruwał, było słychać gdzie leci, bo miał do nogi przywiązany dzwoneczek, wracał, gdy opiekun zagwizdał. Wypatrywałam go na drzewach, gdy zobaczyłam, ptak patrzył w moją stronę. Gdy robiłam "pstryk", ptak się odwrócił i odfrunął :(.
Na szczęście niedaleko znowu usiadł na drzewie. Tym razem mi się udało, chociaż był wysoko i gałązka mi przeszkadzała :).
chwilowy, mam nadzieję, brak ochoty do wszystkiego, nawet do bloga.
Muszę jednak powiedzieć, że mogę polegać na moich dzieciach. Zawsze, gdy czegoś mi potrzeba, lub muszę gdzieś pojechać, spełniają moje życzenia. Ponadto bez mojej prośby odwiedzają mnie, dzwonią, zabierają na wyjazdowe spacery, a w planach są i dłuższe wyjazdy.
W sobotę było słonecznie i pojechaliśmy nad Pogorię III. Jest tam gdzie spacerować i na co patrzeć, dlatego dość często tam bywamy, a tym razem była i niespodzianka.
Słoneczko świeciło,
lód się i łamał (chyba mu ktoś pomagał) i topił.
Łabędzie chyba mają się już "ku sobie" :).
Kaczka dba o swoje piórka, aby spodobać się partnerowi :).
spotkaliśmy Pana, który był na spacerze ze swoim pupilem, ptakiem. Ptak swobodnie fruwał, było słychać gdzie leci, bo miał do nogi przywiązany dzwoneczek, wracał, gdy opiekun zagwizdał. Wypatrywałam go na drzewach, gdy zobaczyłam, ptak patrzył w moją stronę. Gdy robiłam "pstryk", ptak się odwrócił i odfrunął :(.
Na szczęście niedaleko znowu usiadł na drzewie. Tym razem mi się udało, chociaż był wysoko i gałązka mi przeszkadzała :).
Właściciel nam go przedstawił. Był to jastrząb Harrisa nazywany w Polsce myszołowcem towarzyskim. To ptak używany w sokolnictwie ze względu na swoją inteligencję, szybkie przywiązuje się do człowieka i świetną współpracę z nim.
Mam nadzieję, że chociaż nie żył w swoim środowisku, nie był nieszczęśliwy.
Pepa się wybiegała na spacerze i po powrocie do domu, pewno nie zwróciła uwagi na wiosnę w nim :))),
tylko poszła spać.
Mam nadzieję, że moje narzekanie o samotności jakoś wytrzymaliście. Nie mi jest z nią dobrze, chociaż muszę przyznać, że i takie chwile są.