Wczoraj, mimo iż dzień był chłodny i szary, poszłam do ogródka, bo miałam co robić. Zobaczyłam nie rozwiniętego jeszcze fiołka, ucieszyłam się, bo je lubię
i rozwiniętego śnieżnika różowego
oraz niebieskiego.
Pisałam w komentarzach, że mam tylko różowe, a ja mam i niebieskie. Wstyd, nie wiem co mam, ale one wtenczas jeszcze u mnie nie kwitły i trochę o nich zapomniałam.
Rozkwitły i narcyzy miniaturowe.
O, i jest rozwinięty fiołek, schował się pod krzewem.
I na tym skończyło się moje robienie zdjęć, bo aparat fotograficzny nie chciał ich więcej robić, po prostu zepsuł się :-(. Zawiozłam go do naprawy w ramach gwarancji, ale ma to trwać do 3 tygodni. To jest mój jedyny aparat i mam problem i to duży. Syn obiecał mi, że pożyczy mi swój, ale nie mogę go mieć przecież cały czas, bo on ma komu zdjęcia robić, a ponadto nie znam jego obsługi, będę się musiała uczyć. Chce mi się aż płakać, że akurat teraz się zepsuł, gdy z dnia na dzień zmienia się w przyrodzie.
Ale to już moje zmartwienie i przykry prezent świąteczny.
Wam życzę zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych, smacznego jajka i mokrego dyngusa.