piątek, 28 lutego 2014

SZUKAŁAM KOLORÓW

W parku im. J.Kuronia, gdzie jest też jezioro o tej samem nazwie, najspokojniejszym w Sosnowcu, znajdującym się w jego dzielnicy - Kazimierzu Górniczym, gdzie przyroda przysypia jeszcze zimowym snem, starałam się poszukać czegoś kolorowego. 
Na początek widoki związane z jeziorem :















A teraz z innymi częściami parku:









I jeszcze jedno, najważniejsze kolorowe. Moja wnuczka, która się częściowo schowała za myszką Miki :)))



Mam nadzieję, że mój  spacer z wnuczką był chociaż trochę kolorowy.

sobota, 22 lutego 2014

SPACER Z PEPĄ DO OGRÓDKA

Pogoda niezbyt ciekawa, było zachmurzone niebo, ale wybrałam się z Pepą do ogródka, żeby zobaczyć ile jest w nim wiosny. Po drodze zobaczyłam śliczne krokusy.


Miałam nadzieję, że u mnie też kwitną, ale niestety nie :(.  W ogródku Pepa biegała,


a ja robiłam obchód ogródka . Pigwowiec ma już pąki, 


ale na takie kwiaty trzeba jeszcze trochę poczekać.


Pepa nie tylko szalała w ogródku, ale chwilami stawała w bezruchu i w coś się wpatrywała.


W tym momencie zainteresował ją wróbelek w pobliżu.


Mój ciemiernik jeszcze w pąkach


i trochę potrawa zanim zobaczę jego środeczek.


Pepa z patykiem w zębach znowu na moment zamarła w bezruchu.


Tym razem obiektem zainteresowania był kotek.


Jest wrzosiec


i są oczywiście przebiśniegi


Jak widzicie u mnie jeszcze jest mało wiosny, ale pocieszam się, bo przecież jest jeszcze zima :)))

poniedziałek, 17 lutego 2014

ZAMEK W PSZCZYNIE

Kilkanaście dni temu byliśmy ze starszą wnuczką
Muzeum Zamkowym w Pszczynie. Udokumentowane początki tej budowli sięgają I połowy XV wieku. Wzniesiona została  w czasach Heleny Korybutówny i była zamkiem gotyckim. Zamek był wielokrotnie przebudowywany , a jego obecny kształt architektoniczny jest w stylu neobarokowym. Został stworzony również  park krajobrazowy o powierzchni 156 ha.  Zamek zmieniał nie tylko swój wygląd, ale również właścicieli. Nie będę kolejno o nich pisała, ale wspomnę       o jednym z ostatnich, księciu Hans Heinrich ( 1861-1938)     z Hochbergów, który poślubił słynną z urody Angielkę , Marię Teresę Cornwallis-West, nazwaną Daisy (1873-1943). Zamek pozostał  w rękach Hochbergów do 1944 roku. W czasie działań wojennych zamek nie ucierpiał , nie został zdewastowany ani rozkradziony. W Muzeum zachowało się ok. 80% oryginalnego wyposażenia wnętrz z przełomu wieków XIX/XX. 
Chodzenie po muzeum samemu, to przyjemność oglądania poszczególnych sal i eksponatów. Oglądanie zdjęć z niego, po czasie robi się mniej ciekawe. Starałyśmy się więc z wnuczką, bo obie robiłyśmy zdjęcia, wyłapać jakieś ciekawe szczegóły, odbicia w lustrze,..., zresztą zobaczcie sami :)



Wita nas uśmiechnięty pod wąsem wartownik,



a my po oddaniu mu uśmiechu idziemy do wnętrza.



No a teraz oglądamy i "pstrykamy" zdjęcia .

















Tu wnuczka robi zdjęcie rzeźbie księżnej Daisy, a ja wnuczce :)



A tu księżna wraz z dziećmi. 


Takie  eksponaty też można było zobaczyć :)



A na koniec wielki uśmiech


i spojrzenie na widok za żaluzjami.



To co pokazałam, to jest malutka cząstka tego co można tam zobaczyć, to tylko na zachętę by samemu odwiedzić to wspaniale miejsce :)))

wtorek, 11 lutego 2014

W TO TRUDNO UWIERZYĆ, A JEDNAK

W niedzielę rano moja przyjaciółka Grażyna (moja imienniczka), mająca bloga  "I tu i tam"  i mieszkająca i tu - Polska i tam - Andy wenezuelskie, przebywająca obecnie w Caracas (Wenezuela),  poszła z koleżanką no i oczywiście z aparatem w ręku na spacer do Parku Wschodniego. Wśród spacerowiczów zauważyła kobietę, która tak jak one, snuła się pod drzewami i wypatrywała obiektów do fotografowania. Zaczęły rozmowę z nią, pewno i o tym, że prowadzą blogi i do niego robią zdjęcia. Dalej już  poszły razem. W pewnym momencie Grażyna zapytała nowo poznaną kobietę, czy ma obserwatorów blogowych z Polski. Odpowiedziała, że tak, że nazywa się Giga i ma pieska Pepę. W tym momencie Grażyna była z pewnością totalnie zaskoczona. Przecież powiedziała o kimś, kogo ona znała już od długiego czasu.Tą nieznaną dla niej blogowiczką, ale znaną dla mnie była Ema, właścicielka bloga 

Na pamiątkę i dla mnie zrobiły sobie razem zdjęcie i pozwoliły je opublikować. Oto one: z lewej strony Ema, z prawej Grażyna.


To niesamowite, że tak daleko od Polski spotykają się dwie nieznane sobie blogowiczki, które jak się okazuję mają wspólną znajomą, mnie :)))
Grażyna napisała do mnie, że takie zdarzenie pozostawia ślad w życiu, że jest zadziwiające i zachwycające. Zgadzam się z nią całkowicie i dziękuję za cudowne i dla mnie przeżycie. Było one dla mnie ogromnym zaskoczeniem i do tego bardzo, bardzo miłym :)))
Aby się Wam jakoś odwdzięczyć moje blogowe koleżanki, że nie będąc z Wami fizycznie jednak byłam z Wami, pragnę Was obsypać tulipanami, bo mają w nazwie "tuli" i nimi przytulam się do Was.










                      Świat jest jednak mały !!!