Nie jestem jeszcze całkowicie przekonana, czy już jestem gotowa do powrotu do świata blogowego. Boję się, że z moją aktywnością może być różnie. Nie wiem czy mam już tyle energii, aby często Was odwiedzać. Boję się, że jeszcze nie. Muszę jednak spróbować, aby się o przekonać jak będzie, tak myślę.
Dzisiaj pokażę Wam gdzie bywałam i co robiłam w okresie od sierpnia do grudnia z moimi dziećmi i przyjaciółmi. Na początku mieszkałam u Syna, było mnóstwo spraw do załatwiania, ale i były prawie codzienne spacery, aby uciec od siedzenia w domu i rozmyślania. Po jakimś czasie poza spacerami były wyjazdy jednodniowe i kilkudniowe i z dziećmi i z przyjaciółmi, którzy też chcieli mi zająć czas, abym nie została sama ze swoimi myślami.
Był Złoty Potok święto pstrąga. Pepa jednak wybrała patyk, a nie pstrąga :).
My jednak w tak uroczym miejscu jedliśmy pstrągi.
Były Kiełkowice na fermie strusi.
Pogoda nie dopisała,
ale dopisały jaskółki.
Dwukrotnie był Szczyrk w mojej "budzie".
Poniżej efekt dymu z ogniska i promieni słońca :).
Coś tam jeszcze kwitło i było smakołykiem :).
Były okolice Żarek.
Zalew Porajski, spacer przy nim
i zrywanie owoców róży.
Łutowiec, gdzie wnuczka próbowała wspinaczki.
Spacer od zamku w Mirowie
do zamku w Bobolicach.
Był Wrocław.
Młodsza wnuczka chciała zobaczyć Zoo, a szczególnie Afrykarium, gdzie można było podziwiać wodne zwierzęta z całej Afryki. Zdjęcia robiłam, ale nie bardzo mi wyszły niestety. Powiem jednak, że warto tam być, a szczególnie z dziećmi. Poza tym miejscem był i spacer po Zoo. Mnie szczególnie podobały się pelikany
i motyle.
Był i krótki spacer po Rynku, bo było już ciemno,zimno i byliśmy zmęczeni.
Kolejnym miejscem była Szklarska Poręba. Byłam, tam cztery dni z dużą grupą przyjaciół. To było coroczne nasze spotkanie. Były "pogaduchy", ale były i spacery.
Przy wodospadzie Kamieńczyka,
gdzie wrzosy ubrały buty :).
Do wodospadu Szklarki,
a przy nim spał sobie spokojnie :)
Było też podziwianie jesiennych widoków.
Ostatnim wyjazdowym miejscem był Kraków.
4 grudnia miałam kontrolną wizytę w szpitalu. Z moim biodrem jest wszystko w porządku :))). Po wizycie pojechaliśmy na Rynek.
Dzisiaj pokażę Wam gdzie bywałam i co robiłam w okresie od sierpnia do grudnia z moimi dziećmi i przyjaciółmi. Na początku mieszkałam u Syna, było mnóstwo spraw do załatwiania, ale i były prawie codzienne spacery, aby uciec od siedzenia w domu i rozmyślania. Po jakimś czasie poza spacerami były wyjazdy jednodniowe i kilkudniowe i z dziećmi i z przyjaciółmi, którzy też chcieli mi zająć czas, abym nie została sama ze swoimi myślami.
Był Złoty Potok święto pstrąga. Pepa jednak wybrała patyk, a nie pstrąga :).
My jednak w tak uroczym miejscu jedliśmy pstrągi.
Pogoda nie dopisała,
ale dopisały jaskółki.
Dwukrotnie był Szczyrk w mojej "budzie".
Poniżej efekt dymu z ogniska i promieni słońca :).
Zalew Porajski, spacer przy nim
i zrywanie owoców róży.
Łutowiec, gdzie wnuczka próbowała wspinaczki.
Spacer od zamku w Mirowie
Był Wrocław.
i motyle.
Kolejnym miejscem była Szklarska Poręba. Byłam, tam cztery dni z dużą grupą przyjaciół. To było coroczne nasze spotkanie. Były "pogaduchy", ale były i spacery.
Przy wodospadzie Kamieńczyka,
gdzie wrzosy ubrały buty :).
Było też podziwianie jesiennych widoków.
Ostatnim wyjazdowym miejscem był Kraków.
4 grudnia miałam kontrolną wizytę w szpitalu. Z moim biodrem jest wszystko w porządku :))). Po wizycie pojechaliśmy na Rynek.
Niestety pogoda nie dopisała, co chwilę padało i trudno było podziwiać świąteczne stragany.
Myślę, że jedynie tulipanom deszcz nie przeszkadzał.
Poza wyjazdami za dość długą namową Córki i Syna miałam w mieszkaniu mały remont. Wiem, że chcieli mi zająć czas, a ponadto chcieli, żebym miała tak jak wcześniej chciałam, ale były problemy z realizacją. Miałam dużo obaw, myślałam, że nie dam rady. Jednak przy ich dużej pomocy dałam radę, a w sumie to daliśmy radę. Teraz mam czyściutko i ładnie.
Ogródek był pod opieką wspaniałego sąsiada i nic złego się w nim nie stało. Jesienią coś tam zrobiłam, jednak wiosną będę miała jednak sporo pracy.
Teraz jestem z moją ukochaną Pepą
i jestem szczęśliwa, że jest. Ona zajmuję mi czas, mam do kogo mówić, upomina się o pieszczoty i chodzimy na spacery. Nie jestem sama ! Nie oznacza to, że córka i syn mnie nie odwiedzają, są i to dość często, ale na każdy dzień i każdą noc mam tylko ją.
Ten rok się kończy, więc życzę wszystkim :