czwartek, 19 listopada 2015

BYŁO MIŁO, JAK ZAWSZE :)

Pepa oczywiście pojechała z nami do Kościeliska :).


W dniu przyjazdu na miejsce spotkania padał deszcz. Spaceru więc nie było, ale był bardzo miły wieczór w gronie przyjaciół, były rozmowy, śmiech i śpiew przy muzyce grających na gitarach kolegów.
W kolejnych dniach było słoneczko, a więc były wyjazdy. Był oczywiście spacer po Krupówkach, no i wyjazd kolejką na Gubałówkę, skąd są piękne widoki na góry i Zakopane u ich podnóża. 











Z pieskiem na spacer można iść tylko do Doliny Chochołowskiej, ale byliśmy już tam kilka razy, więc dla odmiany pojechaliśmy nad Jezioro Czorsztyńskie (zbiornik wodny na Dunajcu pomiędzy Pieninami, a Gorcami ). Po drodze stanęliśmy we wsi Łopuszna, gdzie jest drewniany późnogotycki kościół wybudowany w ostatniej dekadzie XV wieku.


Do środka niestety nie można było wejść, więc przez lekko uchylone drzwi za kratami mogłam tylko tyle zobaczyć :(.


Oglądaliśmy też gotycki drewnianym kościół  z drugiej połowy XV wieku był w Dębnie Podhalańskim. Niestety tam nie można było wcale wnętrza zobaczyć, drzwi były zamknięte :(. Szkoda, bo jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO i z pewnością jego wnętrze jest wspaniałe.


Następnym miejscem, już na Jeziorem, były ruiny gotyckiego zamku z XIV wieku w Czorsztynie,


z którego widać było zamek w Niedzicy wzniesiony na początku  XIV wieku.


Do zamku w Niedzicy też dotarliśmy,



zwiedzaliśmy go, oraz patrzyliśmy na Jezioro


oraz na zamek w Czorsztynie.


Na pożegnanie był spacer i widok "śpiącego rycerza"


oraz innych gór.


Był to kolejny wspaniały wyjazd i spotkanie :)))

niedziela, 8 listopada 2015

JADĘ W TATRY, A WAS ZOSTAWIAM W ALPACH.

Jest listopad i jak od kilku lat bywa, mamy spotkanie   
w Tatrach ze sporą grupą przyjaciół (około 40 osób)           z wielu zakątków Polski. W tym roku spotkamy się w pobliżu Zakopanego (Kościelisko) i będziemy razem przez 6 dni. Jedni będą chodzić po górach, inni, tak jak ja, podziwiać je   z dołu. Wieczorem będzie wspólne biesiadowanie, rozmowy oraz słuchanie śpiewu i gry na gitarze naszych kolegów. Uwielbiam te nasze spotkania :))).
Was na ten czas zapraszam w Alpy z moich majowych wakacji. Trochę mi przykro, że pogoda nie zawsze sprzyjała podziwianiu pięknych gór, co zresztą sami zobaczycie na zdjęciach. 
Chmury często prawie kładły się na góry,



i tylko przez moment pozwoliły zobaczyć szczyt  Mont Blanc.




Jadąc do Przełęczy Oberalp na wysokość 2046 m i patrząc na niebo



nie spodziewaliśmy się bezchmurnych widoków i tak niestety było.  



Tylko stację meteorologiczną było wyraźnie widać na tle śniegu :).



Przy Jeziorze Thun góry były widoczne, ale chmury były.


Tam też promienie słoneczne znalazły między chmurami dziurę i niesamowicie oświetliły jedną z gór.


W Dolinie Lauterbrunnen można było usiąść na krzesełku


 i podziwiać widoki.


Można było dojść do wodospadu,


albo podejść w górę i oglądać kolejne widoki.



W znanej miejscowości Zermatt, do której można dojechać tylko kolejką elektryczną (zakaz wjazdu samochodów) jest góra, którą oglądałam po raz trzeci i zawsze Matterhorn był na tle niebieskiego nieba.


Jadąc do Doliny Grindelwald, żeby zobaczyć najwyższe szczyty Alp z wysokości 1800 m, gdzieś po drodze spodobała mi się latarnia nad górami


oraz dom przy wodospadzie.


W Dolinie początkowo świeciło słońce i można było spojrzeć na góry, 


albo na coś innego.


Chyba za długo podziwiałam te domki, bo gdy spojrzałam ponownie na góry, to na nich były już chmury :(


Mogłam się tylko pocieszyć widokiem goryczki na łące, zamiast alpejskich czterotysięczników :(.


Mam nadzieję, że mimo nie zawsze niebieskiego nieba, ALPY Wam się spodobały :))).